czwartek, 29 listopada 2012

Rozdział 6


*JOE*


Siedziałem z braćmi, Dan, Seleną, Mils i Liamem i oglądaliśmy film. Żałowałem że nie mogła do nas dołączyć Demi i Derek. To głupie bo znamy się krótko ale ja nie mogę przestać o niej myśleć. Nigdy w życiu nie reagowałem tak na żadną dziewczynę a miałem ich kilka. Te ciarki przechodzące przez moje ciało gdy jej dotykam. Jest w niej coś tajemniczego i pociągającego. Nagle poczułem ból ramienia
- Stary wróć na ziemię - powiedział Nick głupio się uśmiechając
- Daj mu spokój - teraz głos zabrała Mils - chłopak się zabujał na maksa - powiedziała a ja miałem ochotę zamordować ją gołymi rękami. Są kochani ale czasem strasznie upierdliwi
- W kim?! - ożywił się K2. Czy on na prawdę jest taki nie kumaty czy tylko udaje?
- No w Demi - powiedziała Dan do swojego męża głosem jakby tłumaczyła coś pięciolatkowi
- Wcale że nie - próbowałem się wykręcić ale nie zabrzmiało to przekonywająco
- Przyznaj się - powiedziała Selena.
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco czekając aż przyznam się sam przed sobą że zakochałem się w szatynce o brązowych włosach. Na szczęście uratował mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. Nieznany numer. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem aparat do ucha.
- Halo?
- Czy rozmawiam z Joe Jonas?
- Tak, to ja. Czy coś się stało? - spytałem lekko zaniepokojony
- Tak. Dzwonię ze szpitala św. Teresy. Trafili do nas Demetria i Derek Lovato. Mieli wypadek samochodowy a jednym z ostatnich połączeń w telefonie panny Demetrii był pana numer. Czy zna ich pan? - spytał mężczyzna
- Tak, to moi przyjaciele - powiedziałem drżącym głosem
- Proszę przyjechać do szpitala. Tam dowie się pan więcej. Proszę pytać w recepcji o doktora Keyla Martina
- Dziękuję. Przyjadę jak najszybciej. - rozłączyłem się i szybko poderwałem z kanapy na której siedziałem.
- Co się stało? - spytał mnie Nick
- Demi i Derek mieli wypadek, są w szpitalu - wszyscy jak na komendę poderwali się z miejsc i zaczęli szykować się do wyjścia. Po dwóch minutach siedzieliśmy w samochodzie a Kevin prowadził pojazd. Jadąc autostradą zobaczyliśmy samochód Dereka a właściwie jego wrak. Widząc jakie obrażenia poniósł samochód bałem się pomyśleć co z jego kierowcą i pasażerem. Kevin chyba też się zdenerwował i przyspieszył. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już pod szpitalem. Zgodnie z instrukcjami w recepcji zapytałem o doktora Martina. Po chwili podszedł do nas mężczyzna koło czterdziestki
- Joe Jonas? - spytał gdy podszedł
- Tak. Co z nimi?
- To był prawdziwy cud. Patrząc na samochód oni nie powinni przeżyć albo przynajmniej mieć większe obrażenia. Po szczegółowych badaniach wykluczyliśmy wstrząs mózgu, krwotoki czy wylewy. Są jedynie mocno pobijani i pan Derek ma złamaną rękę. Z tego co mi powiedzieli chcą dzisiaj opuścić szpital. - gdy usłyszałem że nic jej, im nie jest kamień spadł mi z serca. Poczułem wielką ulgę.
Wszyscy udaliśmy się do sali w której znajdowało się rodzeństwo. Oboje stwierdzili że nie zostaną w szpitalu mimo naszych próśb i błagań. Zrezygnowani ulegliśmy im po jakimś czasie. Wspólnie pojechaliśmy do naszego domu wziąć już spakowane bagaże a następnie do domy Demi i Dereka aby oni mogli się spakować. Nie zajęło im to dużo czasu. Pożegnaliśmy się z Mils i Liamem którzy obiecali że odwiedzą nas za dwa tygodnie w weekend i ruszyliśmy na plan filmowy.


*Selena*


Po tym jak zobaczyłam strach w oczach Joego byłam w 100% pewna że Demi mimo krótkiej znajomości nie jest mu obojętna. Nie mówię że reszta z nas się nie przejmowała ale Joe reagował inaczej niż Kevin czy Nick. To świadczyło tylko o jednym i wiedziałam że to ułatwi i Miley sprawę. Dostałam SMSa

Mils: Myślisz o tym samym co ja prawda?
Sel: Raczej tak XD
Mils: Mam szalony plan i musisz mi pomóc ;D
Sel: Jasne. O co chodzi?



*Demi*

Derek uznał wyjazd czymś dobrym w obecnych okolicznościach. Po trzech godzinach wygłupów dotarliśmy na miejsce. Tylko Selena przez jakiś czas była nieobecna, jakby nad czymś usilnie myślała. Gdy dojechaliśmy na miejsce byłam w szoku. W środku lasu stał pięciogwiazdkowy hotel. Był mały ale luksusowy. Mieliśmy rozdzielić się na pokoje. Podzieliliśmy się na trzy grupki. Początkowo byliśmy z Derekiem być sami ale ulitowaliśmy się na Joe który nie chciał trafić do którejś z par. Ostatecznie zostało na tym: Ja, Derek i Joe, następnie Nick i Selena a na końcu Kevin i Daniell. Byłam zmęczona i nie miałam apetytu. Gdy wszyscy poszli coś zjeść zostałam sama z moim bratem. 
- Popełniliśmy błąd - odezwał się po chwili ciszy
- Nie rozumiem
- Pozwoliliśmy aby zbliżyli się do nas. Wiedziałem że nie powinniśmy tak postępować ale dlaczego zrozumiałam dopiero teraz. 
- Dalej nie rozumiem - powiedziałam siadając na łóżku
- Demi, widzę jak na niego patrzysz. Musisz przyznać sama przed sobą że go kochasz. Zbliżyłaś a właściwie zbliżyliśmy się też do jego braci i dziewczyn. Dzisiaj gdy zdarzył się wypadek wiedziałem że jeżeli okaże się że to ONI to będziemy musieli uciekać. Przestać istnieć dla naszych przyjaciół. 
- Wiem, znam zasady ale dobrze wiesz że jest to silniejsze ode mnie i nie takie proste
- Wiem i nie mam do ciebie jakichkolwiek pretensji ale musisz mieć tą świadomość że może zdarzyć się taka sytuacja. Że będziemy musieli uciekać i upozorować naszą śmierć. Przestaniemy wtedy dla nich istnieć. Oni będą cierpieć i my. Ale my bardziej bo cały czas będziemy mieć świadomość że chociaż żyjemy już nigdy nie będziemy mogli pokazać się im na oczy. Będziemy się ukrywać zapewne słysząc w mediach o ich życiu. To nie będzie proste.
- Proszę Cie. Nie martwmy się tym teraz. Żyjmy chwilą i cieszmy się tym że się tu znaleźliśmy  -powiedziałam i zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy. Nagle do pokoju wpadł Joe ze łzami w oczach i zaczał piszczeć jak mała dziewczynka, przeraził mnie i to bardzo. Podeszłam do niego by sprawdzić co mu jest lecz Derek natychmiast mnie odepchnął. Wybiegł za drzwi i sprawdził czy kogoś tam przypadkiem nie ma. Znów podeszłam pod Joego lecz gdy Derek wrócił ponownie mnie od niego odepchną, popatrzyłam się na noego wzrokiem typu "Czy ty sobie kurcze ze mnie żartujesz?!"
-Przesadziłem?-szepnął torując mi drogę w stronę Jego i sam poszedł w jego stronę.
-Tak, i to bardzo. -powiedziałam, rozumiem że ma mnie chronić, ale żeby podejrzewać Joego?! Nawet w jego wykonaniu to nie jest takie dziwne, tylko bardziej straszne.
-Joe! -krzyknęłam kiedy próbowałam do niego dojśc lecz on dośc szybko biegał wokół salonu trzymając ręce na glowie i cały czas piszcząc, az uczy od tego bolą. -JOE! -krzyknęłam głosniej lecz nie podziałalo, no cóż trzeba użyć środków alternatywnych, wzięłam rozbieg i skoczyłam na chłopaka który natychmiast upadł na podłogę, oj, to musiało boleć. Jezu! A jak sobie cos złamał?
-Aaaaaaaa...-usłyszałam ciche jękięcie, oczywiście cały czas jego ton był niski, naprawdę jego głos przypomniłam głos małej uciążliwej dziewczynki.
-Joe'y przepraszam, nic ci nie jest? Musiałam cię jakoś uspokoić! Jezu! Krew ci sie z nosa leje! Derek! Apteczka! Joe usiądź! Ale powoli! -Derek przyszedl z apteczką i natychmiast mu ją wyrwałam, zaczęłam wyrzucać z niej różne rzeczy i zdałam sobie sprawę że nie mam pojęcia co robić! Nigdy jakoś specjalnie pierwsza pomoc mnie nie interesowała, nawet jeśli chodzi o takie coś jak lejąca sie krew z nosa. Popatrzyłam na Joego, który trzymał pod nocem chusteczki, oraz na Dereka który widząc moją bezradność postanowił sam "zaopiekować się rannym".
-Na nos to ja ci nic nie poradzę, właściwie to nic ci się nie dzieje, Demi jak zawsze panikuje.-mówił a Joe tylko kiwał głową na znak że się z nim zgadza, no super! Ja się martwię, a oni mi takie rzeczy mówią, miło, no kurde naprawdę bardzo miło. -Ale tą ranę na czole poleję ci wodą utlenioną i zakleję, bo dość dziwne to wyglada, musiałeś nieźle przywalić. -powiedział biorąc wodę utlenioną do ręki, Joe natychmiast go odepchnął, -No co ty?! Taki z ciebie facet a wody utlenionej się boisz? Przynajmniej przy Demi bądź dzielny, a może dostaniesz naklejkę. -powiedział śmiejąc się, właściwie to ze swojego żartu, Joe wyrwał Derekowi z rąk buteleczkę z wodą i sam polał sobie czoło... i przy okazji włosy, i ogólnie twarz, chyba wylał na siebie całą zawartość.
-I co? Że ja się niby tego boję? -zapytał, lecz po chwili syknął i dziwnie się skulił, Derek położył gazik na ranie i gdy czoło było już suche zakleił plastrem,
-I po bólu, do wesela się zagoi. -powiedział klepiąc go po plecach i poszedł odnieść apteczkę.
-Naprawdę przepraszam.-powiedziałam siadając obok niego na sofie.
-Nie masz za co, nawet mnie nie bolało - powiedział wciąż trzymając chusteczkę przy nosie.
-Jesteś pewien?-zapytałam
-Tak.
-Tak?
-Tak! W 100 procentach!-odpowiedział opierając głowę o sofę.
-A dlaczego tak wleciałeś i krzyczałeś trzymając się za włosy? -zapytałam, jak widać przypomniałam mu o czymś strasznym, bo w jego oczach pojawiły się łzy, a usta zaczęły dziwnie drgać,
-A jak myślisz co ja mam na włosach?
-Nie wiem.-odpowiedziałam patrząc na jakąś dziwną maź na włosach chłopaka.
-To ja ci powiem. -powiedział mrugając parę razy oczami aby się nie rozpłakać, - klej szybko schnący Demi, będę musiał obciąć się a łyso. -powiedział spuszczając głowę w dół. Lekko się zaśmiałam lecz po chwili do mnie dotarło że te jego loki są dla niego bardzo ważne, no mimo tego iż jest chłopakiem zawsze twierdził ze to jest jednym z jego największych skarbów, no i swoją drogę Disney nie będzie taki skłonny do przyjęcia kogoś do kolejnego serialu kto jest łysy, tacy ludzie zawsze kojarzyli mi się z przestępcami, no i czy ktoś kiedyś widział łysego gościa w serialach dla dzieci?
-Może coś da się zrobić, najpierw to zmyjmy, nie wiem dlaczego wpadłeś wrzeszcząc zamiast pójść do łazienki.
-Ja to próbowałem zmyć.
-A rozpuszczalnik? -zapytałam
-Co? Zdajesz sobie sprawę że wtedy moje włoscy będą przypominać łąkę pełną suchej trawy niż... niż... włosy?
 -Na pewno coś się wymyśli. -powiedziałam kierując się w stronę telefonu.

***

-Dobrze, dziękuję. -powiedziałam rozłączając się. -Dzwoniłam do fryzjera, jest najlepszy, mówił że może da radę coś poradzić. Teraz masz moczyć głowę w ciepłej wodzie, fryzjer normalnie miał przyjechać jutro, gdy zaczniemy kręcić, lecz stwierdził że ta sprawa jest oczywiście śmieszna lecz trzeba przyznać poważna, tak wiem, te dwa określenia to coś takiego jak Kotlet sojowy, lecz w przypadku Joego nawet tak różne określenia mogą do siebie pasować.


____________________
Przepraszamy że tak długo nie dodawałyśmy ale szkoła nie daje nam odpoczynku, poza tym każda ma też swoje problemy. Mamy nadzieję że rozdział was nie zawiódł i będziecie czekać na kolejny.